czwartek, 30 stycznia 2014

Kominki

Na pierwszy ogień moich zmagań z maszyną poszły torby, poszewki na poduszki, oraz kominy.
Dziś pochwalę się tymi ostatnimi dziełami.


Komin ten podstał zainspirowany "Twórczymi Pogaduchami" w Atelier Czerwona, gdzie miałam przyjemność gościć 7 września 2013. Bardzo go lubię, jest bardzo przyjemny i ogromny! Ma aż 2m obwodu i 1m wysokości :) W chłodne dni mogę się nim cała owinąć :)
 


Nadeszła wiekopomna chwila... Pochwalę się tym co udało mi się stworzyć przez te kilka miesięcy (mało) intensywnego działania z maszynami.



Sukienka nietoperz
Model 119B, Burda 2/2012

Sukienka nietoperz



Cally Blackman - 100 lat mody

Wydawnictwo: Arkady
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Język wydania: polski
Liczba stron: 400
Sugerowana cena: 89,00zł

Nie oszukujmy się, że książki o modzie kupuje się po to, by je czytać. Istota takich wydawnictw polega na zamieszczaniu jak największej liczby zdjęć, których oglądanie jest dla nas jak obcowanie z dziełami sztuki. Parafrazując klasyka, czytanie o modzie bez oglądania zdjęć, to jak tańczenie o architekturze. Książki o modzie przybierają więc najczęściej formę albumów, są pięknie wydane i drogie, ale dumnie prezentują się na półce. Do grona pozycji, które każda szanująca się fanka mody bądź li tylko fanka ładnych wydawnictw, może postawić na swojej półce dołącza wydane właśnie przez Wydawnictwo Arkady „100 lat mody” autorstwa Cally Blackman. To kompendium wiedzy o modzie XX i XXI wieku czyli okresu, w którym w modzie dokonała się nie jedna rewolucja, przewyższając tym samym postęp jaki w tej dziedzinie nastąpił w przeciągu setek lat poprzednich.


„100 lat mody” to piękny, gruby papier, Audrey Hepburn na okładce, a w środku setki mniejszych i większych zdjęć. Chce się wziąć do ręki i chce się mieć na półce. A naprawdę warto, bo wiele można się z tej książki dowiedzieć, nie tylko o modzie, ale i o zmieniających się obyczajach. Blackman pisze bowiem o modzie ostatniego stulecia przez pryzmat ówczesnej codzienności. Zmieniały się czasy, zmieniały zwyczaje, zmieniały się sposoby odpoczynku, przemieszczania się (co dotyczy zwłaszcza kobiet), powstawały nowe gatunki muzyki, a z nimi nowe subkultury, a wraz z tym wszystkim, czy może w wyniku tego wszystkiego, zmieniały się ubiory. Książka słusznie podzielona jest na dwie części, dla których cezurą jest rok 1960. Wówczas to projektanci nad propozycje haute couture czyli wystawnych strojów, na które stać było tylko najbogatszych, postanowili przedłożyć modę codzienną, użytkową. Ich grupą docelową stała się młodzież, która w tym właśnie okresie zaczęła szukać indywidualności i chciała odciąć się wyglądem od swoich rodziców. I to właśnie druga połowa XX wieku, a zarazem druga część książki, jest barwniejsza, ciekawsza, bardziej zróżnicowana. Obydwie części książki poprzedzone są dłuższym wstępem, w którym autorka zwięźle, ale wyczerpująco dostarcza najważniejszych informacji na temat mody danego okresu. Do tego rozdziały w każdej części poświęcone są konkretnym zagadnieniem związanym z rozwojem mody, co pozwala zachować
przejrzystość i porządkuje informacje. Mamy więc osobne strony poświęcone wyższym sferom z początku XX wieku, słynnym projektantkom z Chanel na czele czy projektantom stawiającym na minimalizm lub tym, dla których liczy się przede wszystkim kolor. Pod każdym zdjęciem znajdziemy krótki podpis, w którym często oprócz daty, nazwiska projektanta i informacji na temat kreacji, można też znaleźć różne ciekawostki. Ta która zaskoczyła mnie najbardziej to chyba fakt, że w czasie wojny, gdy pończochy były trudne do zdobycia, firmy kosmetyczne produkowały specjalne farby do malowania na nogach imitacji pończoch ze szwem. Innym ciekawym zjawiskiem była sukienka do pracy w domu, którą sprzedawano w 1942 roku w zestawie z… rękawicą kuchenną. Jak więc widać, dużym atutem książki jest to, że nie skupia się ona tylko na pokazywaniu strojów największych projektantów, na które pozwolić mogły sobie jedynie najbogatsze damy. Na książkę składają się też zdjęcia zwykłych kobiet, np. pracownic fabryk czy nastolatek, a także – co ma dodatkową wartość historyczną i socjologiczną – zdjęcia reklamowe. Nie brakuje też zdjęć gwiazd, bo moda od zawsze znajdowała się w nierozłącznym związku ze znanymi ludźmi, jak i z globalnymi mediami, które różnorodne mody rozpropagowywały. Na końcu książki znajdziemy zdjęcia z
seriali „Seks w wielkim mieście” i „Mad Men”, które w ostatnich latach stały się wyraźną inspiracją dla projektantów. Autorka zaakcentowała też, w którą stronę moda podąża. Fotografie mieszkańców tokijskiej dzielnicy Hajaruku, gdzie można zobaczyć m.in. młodzież w strojach bohaterów mang i anime czy zdjęcia z pokazów holenderskiego duetu Viktor & Rolf są najlepszym dowodem na to, że moda przybiera coraz bardziej eksperymentalny charakter i zmierza w kierunku performance’u. A zatem za kolejnych 100 lat będzie o czym pisać.


„100 lat mody” ma być może jeden zasadniczy minus: pozbawione jest biogramów projektantów. Byłoby to wskazane, bo dla osób słabo zorientowanych w temacie część nazwisk może pozostać tajemnicza. Z drugiej jednak strony, lektura książki daje okazję odkryć nowe nazwiska – projektantów ze Stanów Zjednoczonych, Chin czy Japonii, których często się pomija w dyskursie o historii mody, koncentrując się głównie na nazwiskach europejskich.

Historia mody w pigułce zaserwowana nam przez Wydawnictwo Arkady to na dobrą sprawę lektura na dwa – trzy wieczory. To podróż w czasie i przestrzeni, która pozostawia po sobie jak najlepsze wspomnienia. Czemu warto się w nią wybrać? Bo, jak pisze autorka książki, moda nadal pozostaje dyktatorką rządzącą wizualną stroną naszego życia. Możemy obok niej przechodzić obojętnie, ale chcemy czy nie, zawsze będzie w naszym życiu obecna.

Autor recenzji: Malwina Sławińska

środa, 29 stycznia 2014

Moja maszynownia :)

Bloga założyłam w kwietniu, zaraz po zakupie pierwszej maszyny, pięknej i wspaniałej Elny 340eX imieniem Helenka. Już wtedy pojawiły się pierwsze moje dzieła - kominy, torby, pierwsze spodnie dla synka, nic wielkiego, ale pochlebne opinie otoczenia napawały mnie optymizmem i motywowały do kolejnych prób z maszyną.


W czerwcu, czy też lipcu powstała grupa Warszawa Szyje. Zaraz po pierwszym spotkaniu grupy, czyli w lipcu, gdy napatrzyłam się na piękne ubrania uszyte przez dziewczyny w grupy, zamarzyłam o overlocku i równie pięknym wykończeniu moich przyszłych kreacji. Ci co mnie znają, to wiedzą, że mnie do zakupów wiele namawiać nie trzeba. Bardzo szybko do mojej ślicznotki, dołączył przystojniak imieniem Stanisław. Stanisław to Elna 664PRO. On i Helenka to para idealna!


Moja pasja rozrastała się w zastraszającym tempie, jeżeli nie szyłam to i tak moje myśli wciąż krążyły wokół szycia. Chociaż wciąż były to moje nieporadne próby to dawały mi wiele radości. Wciąż chciałam więcej i więcej. Kursy krawieckie w Warszawie... nie dość, że jest ich jak na lekarstwo, to nigdzie nie ma zbyt wielu opinii, a ceny kursów... to jakiś kosmos! 300-400zł za weekend. Kurs 60h - 1700zł. Dramat!
Wtedy pojawiło się objawienie! Z pomocą przyszła grupa. Ktoś wynalazł kurs krawiecki w Mińsku Mazowiecki, ktoś inny utworzył wydarzenie i w ciągu kilku tygodni na kurs na którym miało być wstępnie 20 osób było zapisane przeszło 80 pasjonatek szycia!

Kurs, który ma trwać 2 lata rozpoczął się na przełomie września i października. W przeddzień pierwszego zjazdu bardzo się rozchorowałam. Półprzytomną z domu zabrała mnie karetka i następny tydzień spędziłam na Oddziale Zakaźnym Centralnego Szpitala Klinicznego Ministerstwa Obrony Narodowej. Ze szpitala wyszłam tylko dzięki lekarstwu, które miało na mnie czekać w domu dzięki moim kochanym Rodzicom :) . Tym lekarstwem była Zofia, piękność idealna. Maszyno-hafciarka Janome MemoryCraft 9900!


Dziękuję i gratuluję tym wytrwałym, którym udało się doczytać tę notatkę do końca ;)

wtorek, 28 stycznia 2014

Gail Bauch - Encyklopedia materiałów odzieżowych.

Napisałam jedną notkę i zniknęłam na kilka miesięcy, ale powracam, jestem i zamierzam pisać, oraz zachęcać do czytania ;) Bardzo wiele się w moim szyciowym świecie wydarzyło przez ten czas, ale o tym napiszę później. Tymczasem chciałabym przedstawić recenzję pewnej książki.

Gail Bauch - "Encyklopedia materiałów odzieżowych. Podręcznik kreatywnego doboru tkanin dla projektantów."
 

Wydawnictwo: Arkady
Data wydania: 2012
Oprawa: miękka
Język wydania: polski
Liczba stron: 320
Sugerowana cena: 89,90zł
Moja ocena: 6/6 

 
Opis wydawcy:
Ten podręcznik jest skierowany do projektantów mody, krawców oraz wszystkich osób zainteresowanych możliwościami kreatywnego wykorzystania tekstyliów. Zadaniem książki jest pomoc w idealnym doborze materiału do planowanej sylwetki, ze wskazaniem jego sposobu układania się oraz metod poprawienia jego właściwości. W encyklopedii znajdują się praktyczne informacje na temat tkanin, dzianin, włóknin, skór, futer, laminatów, folii, koronek, siatek, dekoracji pasmanteryjnych oraz taśm spełniających różne funkcje. Opisy poszczególnych materiałów ułożono według roli, jaką odgrywają w tworzeniu formy odzieży. Każdemu z haseł towarzyszą fotografie próbek oraz zdjęcia gotowych ubiorów. Tabele na końcu książki podsumowują zawarte w niej wiadomości. Korzystanie z nich pozwoli szybko sprawdzić, jakie właściwości ma dany materiał, z jakich włókien jest wytwarzany, ile waży oraz do jakich celów można go zastosować.
 
 
Już trzeci raz podchodzę do napisania tej recenzji. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu, także wybaczcie mi błędy, wszak bardzo się starałam napisać to jak najlepiej.
 
Gail Bauch, wykłada materiałoznawstwo i rozwój produktu na Uniwersytecie Stanowym w San Francisco oraz w tamtejszym Instytucie Projektowania Mody. Jej książka jest prawdziwym podręcznikiem, nie ma tu miejsca na „lanie wody” i ogólniki.
Podręcznik ten podzielony jest na cztery części. 

W pierwszej części książki „Odpowiedzialne projektowanie” mowa jest o roli kreatora mody w procesie produkcji odzieży. Autorka pisze o tym, jak ważny jest rozważny dobór materiałów, znajomości cyklu „życia” ubiorów oraz o staraniach o zgodne z prawami człowieka i zasadami ochrony środowiska funkcjonowanie przemysłu odzieżowego.
 
W drugiej części omówione są podstawowe pojęcia powszechnie stosowane w przemyśle włókienniczym i odzieżowym. Nauczymy się wiele na temat typów włókien, ich rodzajów, oraz właściwości. Mowa tu także o sposobach produkcji materiałów, ich barwieniu, uszlachetnianiu i konserwacji.
 
Trzecia, a zarazem najobszerniejsza część książki to leksykon materiałów.
Podzielone są one na pięć rozdziałów:
- Czysta Forma – Materiały, które odstają od ciała i umożliwiają uzyskiwanie wyraźnych linii wynikających z cięć i szwów (np. Batyst, Kreton, Popelina, Oxford, Szantung, Dżins, Gabardyna);
- Płynna Linia – Materiały, które opływają ciało, podążając za jego kształtem. Decydujący jest miękki, „lejący się” sposób ich układania (np. Szyfon, Żorżeta, Woal, Gaza, Satyna, Challis, Koronki Raszlowe);
- Dekoracje – Interesujące ozdobne detale, które mogą przyciągnąć uwagę i wzbogacić projekt (np. Lamówki, Obszycia, Wypustki, Taśmy, Frędzle, Hafty);
- Objętość – Materiały nadające się do tworzenia przestrzennych form, które przez rozszerzenie linii zmieniają naturalny kształt sylwetki (np. Tiule, Organza, Organdyna, Bukram, Materiały plisowane, Szenil, Pikowanie);
- Druga Skóra – Materiały, które ściśle przylegają do ciała, uwydatniając jego kształt i dostosowując się do jego ruchów.
 
Każda z przedstawionych w książce tkanin ma zaprezentowaną krótką historię, opisane są jej cechy charakterystyczne, jej wady i zalety, oraz typowe składy surowcowe. Każdy z zaprezentowanych w encyklopedii materiałów opatrzony jest zdjęciami próbek, oraz gotowych ubiorów.
 
W czwartej i ostatniej część książki zebrano najważniejsze informacje na temat omówionych w książce materiałów odzieżowych. Przedstawiono je w przejrzystej formie tabel, z których łatwo korzystać zarówno w pracowni, jak i na targach tekstyliów.

 
 Książka ta jest idealnym pomysłem na prezent dla osoby szyjącej, interesującej się projektowaniem ubioru, czy też po prostu modą.
 
Polecam tę książkę z czystym sumieniem, myślę, że nie będziecie zawiedzione.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Panie, Panowie... startujemy!

Od dwóch tygodni jestem prze szczęśliwą posiadaczką maszyny do szycia. Muszę się przyznać, że to mój absolutny debiut, pierwsze dwie noce spędziłam nad lekturą instrukcji obsługi i głaskania mojej drogiej Elny po grzbieciku :) A od tego czasu uszyłam już kilka czapek, kominów, torbę na drugie śniadanie do pracy i spodnie dla synka! Wszystko jest używane i cieszy użytkowników, a przede wszystkim twórcę całego zamieszania. Na blogu będę prezentować po kolei moje dzieła, na tyle na ile pozwoli mi czas. Wszak jestem pełnoetatowym pracownikiem (wyniszczającej moje ciało i umysł) korporacji, a przede wszystkim mamą i żoną.